niedziela, 12 czerwca 2016

Pokoik dwulatka. Czyli o Gniewkowym pokoju po "tuningu".

Nie będę rozpoczynać kolejnego wpisu od tłumaczeń dlaczego tak mało piszę. Być może to się zmieni w najbliższym czasie, choć walczy we mnie ogromna chęć do wypowiedzenia się w kilku tematach - z ogromną niechęcią do zebrania w głowie myśli. Niestety z każdym dniem, tygodniem, miesiącem jest to coraz trudniejsze. A nuż taki lekki i przyjemny wpis o wnętrzach na początek będzie dobrą zachętą.



Być może niektórzy pamiętają mój wpis sprzed ponad 2 (!) lat. O Gniewkowym pokoiku w wersji niemowlęcej. Postawiłam wówczas na kolorystykę marynarską - biel / czerwień / granat + szarość. Po jakimś czasie ta stylistyka zdecydowanie mi się przejadła - podobnie jak nieszczęsne ptaszki i drzewa wymalowane przeze mnie w 7 miesiącu ciąży na całej długości ściany. Jako, że nie chciało mi się aż tak wysilać podczas powolnej metamorfozy pokoju z wersji niemowlęcej na dziecięcą - ograniczyłam się póki co do przemalowania ptaszków na inne kolory. Jak już pisałam - kolorystyka się zmieniła. Mimo, że szarość i biel nadal dominuje - granat i czerwień ustąpiły miejsca kolorowi miętowemu (mdła zieleń/turkus?), brudnemu różowi, czerni i odrobinie żółtego. Ta paleta wydała mi się najciekawsza. Nie chciałam zbyt oczywistych dla stylu scandi zestawień, czyli czerni - bieli - szarości.


Pokój nadal jest w trakcie ewolucji. Zamierzam w nim jeszcze pozmieniać parę rzeczy. Najchętniej zamalowałabym całą szarą ścianę z drzewami i niewykluczone, że za jakiś czas to zrobię. Nie mniej jednak kluczowym elementem, który wpłynął na tę metamorfozę - jest pozbycie się przez nas sofy Ikea Beddinge, która zajmowała całą ścianę pod oknem. Owszem - było to bardzo wygodne rozwiązanie gdy ktoś u nas nocował, bo miał dla siebie osobny pokój. Nie mniej sam pokój nie jest zbyt duży, a sofa pochłaniała sporo miejsca do zabawy. W końcu podjęliśmy więc decyzję, żeby sprzedać zestaw foteli i podnóżka z salonu i wstawić tam kanapę z pokoju Gniewka. Tym sposobem w końcu znalazło się miejsce zarówno na tipi, jak i biurko, a także wiklinowe koszyki na zabawki. 

Niestety większość rzeczy, które można by wrzucić do worka z napisem: "trendy", "scandi", "hipster" itd - kosztuje zdecydowanie za dużo. A mój blog nie jest na tyle słynny (właściwie w ogóle nie jest słynny ;), by modni producenci zechcieli sami z siebie zasponsorować mi swoje urocze zabaweczki, półeczki, lampeczki i inne pierdółeczki - bylebym tylko pokazała je na równie uroczych fotografiach idealnych wnętrz z idealnie wystylizowanymi ludźmi ;) Dlatego też ograniczyłam się do zakupu zaledwie kilku modnych gadżetów. Właściwie większość z nich Gniewko dostał w ramach prezentów świąteczno-urodzinowych. Jednym z tych super-hiper-modnych scandi gadżetów jest dywanik firmy Oy Oy. Znajdziecie go niemal w każdym scandi pokoiku dziecięcym, który wygooglacie ;) Nie wiem czy Gniewko wiedział z jakiej firmy jest ten dywanik, ale od samego początku mówił na niego "oj oj". Bo ten nieszczęsny dywanik oprócz zarąbiście hipsterskiego wyglądu ma kilka wad. Jedna z nich jest taka, że nieustannie się zwija - i wówczas Gniewko mówi "oj oj" i nie spocznie nie wyprostowawszy go w ciągu sekundy. Druga wada jest taka, że dywanik ów nie nadaje się do prania w pralce, a niestety był już kilkakrotnie opluty wodą i zasikany przez mojego syna. Takie tam szczegóły. Dzięki nim zapewne firma Oy Oy już nigdy nie zasponsoruje nam kolejnego uroczego scandi gadżetu. Nie ma to jak moja smykałka do interesów. 



Jak widzicie Gniewko śpi nadal w swoim starym, niemowlęcym łóżeczku na kółkach, kupionym z drugiej ręki na OLX. Muszę przyznać, że łóżeczko sprawdza nam się świetnie, choć nie jest najpiękniejsze i już mocno zużyte. Ale fakt, że jest na kółkach - bardzo sobie chwalę. Jedyny powód dla którego wciąż nie "wyprowadziliśmy" Gniewka z tego łóżka to fakt, że nie potrafi się z niego sam wydostać. Obawiamy się, że po przeprowadzce do zwykłego łóżka bez szczebelków - zaczną się wędrówki. I te wieczorne i te poranne. Póki co - szczebelki nam trochę ułatwiają zadanie i bardziej jesteśmy w stanie zapanować nad sytuacją. Jednak docelowo planujemy zakupić łóżko Ikea Kura. Na razie chcemy, żeby Gniewko spał na dole, ale z racji wysokiego stelażu - półka najprawdopodobniej przejdzie na drugą ścianę. Wtedy też moim zdaniem przyjdzie czas na zamalowanie drzewek i ptaszków i małe przearanżowanie pokoju.

Tak wygląda przykładowa, przerobiona Ikea Kura (oryginalnych przeróbek tego genialnego łóżka znajdziecie mnóstwo w internecie) w wersji dla jednego lub dwójki dzieciaków:



W pokoju znalazło się też miejsce dla kilku innych, ciekawych gadżetów i dekoracji o których warto wspomnieć:


Od lewej: Namiot tipi z firmy Little Nomad. Tipi to od kilku lat jeden z tych "must have" pokojów dziecięcych w stylu scandi. Prawdę mówiąc trochę już odchodzi do lamusa, ale uznałam, że i tak jest uroczy. Wybór tipi jest ogromny. Byłam nim początkowo nieco przytłoczona i kompletnie nie wiedziałam na jaki wzór się zdecydować. Skusiła mnie jedna tak zbrudzona mięta i stanęło na Little Nomad. Po prawej stronie uroczy Bambak (produkcji polskiej), którego Gniewko dostał w prezencie, oraz recyklingowana, cudowna literka G.


Od lewej: Cotton Balls, modne od kilku dobrych lat. Przeniosłam je niedawno z naszego pokoju, czekały na lepsze czasy w pokoju dziecięcym ;) Po prawej: prawdziwym unikat. Stary, niemiecki plakat ze szkieletami kręgowców, który w wieku 18 lat przyniosłam z mojego liceum. Zalegał wraz z innymi planszami edukacyjnymi gdzieś na zapleczu. Mam ich jeszcze kilka, różnych :) Gniewkowi bardzo przypadł do gustu.


Od lewej: Stare krzesło, które kupiłam na aukcji za 50 zł. Moja mama uważa, że przepłaciłam :) Na nim poduszka - prezent od cioci Igi. Po prawej: jedna z moich ulubionych rzeczy. Genialny, papierowy mobil - szkoda tylko, że wcale nie taki łatwy do złożenia.


Co chwilę spotykam się z cieniutkimi, dekoracyjnymi zasłonami w pokojach dziecięcych. Prawdę mówiąc bardzo mnie to dziwi, bo u nas dobre zaciemnienie pokoju to podstawa. Dlatego też oprócz rolet (które zaciemniają średnio) - kupiliśmy zasłony zaciemniające z Ikei. W połączeniu z roletami zaciemnienie jest względnie dobre, ale chcielibyśmy, żeby było jeszcze lepsze (przydaje się to zwłaszcza w okresie letnim). Mamy już nawet na to pewien, dość chałupniczy pomysł ;)

Na koniec dodam, że nigdy nie byłam mistrzem aranżacji wnętrz. Mimo wykształcenia artystycznego - zawsze czułam się mocno zagubiona w temacie. Przerasta mnie mnogość inspirujących pomysłów, na które co rusz natykam się w internecie. Podziwiam cudzą kreatywność, sama czerpiąc z niej garściami. Ubóstwiam zwłaszcza te osoby, które znajdują czas by nie kupować gotowców, ale zrobić coś  oryginalnego samodzielnie. Mimo wszystko myślę, że Gniewko dobrze się czuje w swoim pokoiku - i to jest dla mnie najważniejsze :)

10 komentarzy:

  1. Polecam material Blackout. Zaciemnia prawie 100%.gotowe zasłony do nabycia w Leroy w kilku jednokolorowych gładkich wersjach ale można również (niestety dużo drożej) kupić materiał i uszyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pokoik Gniewka wyglada rewelacyjnie, sama bym chetnie w nim zamieszkala :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokój fajny, tylko imię jakieś takie niespokojne��

    OdpowiedzUsuń
  5. A my odwrotnie, kupiliśmy zasłonki które niewiele dają, ale "pod spód" daliśmy roletę z Ikei, taką 100% kryjącą. Cała sprawa ciemności, działa tylko dzięki rolecie.
    U nas też się szykują zmiany w pokoju i... nie tylko ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Zuzanno, widzę, ze posiada pani kule cotton balls, prosze mi powiedziec, czy one sa na baterie ?czy na jakis akumulatorek?..chcę je nabyć, ale ostatnio widzę tylko na baterie,nie bardzo wiem czy długo się wtedy świecą..pozdrawiam dzieciaczki i rodziców...Mirella

    OdpowiedzUsuń