sobota, 11 października 2014

Update. "Co u nas?" oraz wakacyjnych zdjęć ciąg dalszy.

Nie piszę, nie piszę… za długo nie piszę. Wiem. Walczę z czasem. Priorytetem niestety w tym momencie jest dla mnie Zuzanna Fotografuje i wyrobienie się w terminie z oddaniem materiału klientom. A nowe sesje zdjęciowe wciąż się realizują, stare się obrabiają… Taaak… "Się". Oczywiście ja fotografuję, a potem godzinami siedzę i obrabiam. Obróbka może mieć miejsce tylko w godzinach wieczornych, kiedy nasza latorośl już słodko śpi, a chyba każda matka młodocianego poniżej roku potrafi sobie wyobrazić jak bardzo "się chce" o godzinie 20.00, po całym dniu opieki nad dzieckiem jeszcze pracować co najmniej do 1.00 w nocy… Kiedy na dodatek mały ząbkuje (mamy już wszystkie jedynki, a teraz wygląda na to, że wyrzynają się dwójki) i w najgorszym razie budzi się co 2-3 godziny na mleczko. Mam to szczęście, że dużo pomaga mi moja mama, która praktycznie codziennie wychodzi z małym na spacer, a czasem i kilka razy w tygodniu spędza ze mną dzień. Wtedy zdarzy się, że i w ciągu dnia uda się gdzieś tą jedną czy dwie godzinki ukraść na pracę nad zdjęciami, ale na dłuższą metę nie chcę mojej mamy tak wykorzystywać… Chyba będę musiała zatrudnić niańkę, żeby przychodziła choćby na kilka godzin w ciągu dnia, bo codzienną pracą w godzinach 20.00-1.00 w nocy można się zajechać, zważywszy, że mały ostatnio nie daje mi spać dłużej niż do 7.30.

W międzyczasie przytrafiła mi się również dekoracja ślubu w ramach Wilga i Kruk, oraz zatrucie pokarmowe, jak mniemam wynikłe z zarażenia jakimś rotawirusem, ponieważ Mieszko dwa dni przede mną przechodził coś podobnego, tylko znacznie łagodniej. Mnie napadły mdłości, biegunka, dreszcze i wymioty, które trwały na szczęście niecałą dobę. Niestety w nocy Gniewko budził się dwukrotnie, a ja najpierw musiałam iść zwrócić w ostateczności znikomą zawartość mojego żołądka przy akompaniamencie jego ryków, następnie zdezynfekować się, umyć i zmienić piżamę, co trwało ponad 5 minut nieustannego wycia dziecka. Dopiero po uprzednim wykonaniu tychże czynności byłam w stanie iść go nakarmić bez stresu, że mi się, że się tak nieelegancko wyrażę - bełtnie - podczas karmienia… Ale muszę się pochwalić, że mimo, iż zarówno ja jak i Mieszko zachorowaliśmy i mimo, iż oboje mieliśmy bliski kontakt z małym w tym czasie - Gniewko ostał się zdrów jak ryba! Fakt, że od urodzenia nie miał nawet kataru - ale tego rotawirusa naprawdę się bałam, mimo iż był szczepiony. Jednak jestem przekonana, że to zbawienny wpływ mojego mleka - nie od dziś wiadomo, że ono działa leczniczo w takich sytuacjach, a na wszystkie wirusy i bakterie, z którymi dziecko ma styczność - wytwarzają się przeciwciała. Dlatego  - żeby Wam Broń Boże do głowy nie przychodziło odstawić na czas swojej choroby dziecko od piersi!

Ostatnio mieliśmy też spotkanie z fizjoterapeutą, bo choć żaden z trzech lekarzy, którzy Gniewka w ostatnich miesiącach oglądali nie zarzucił mu nic pod względem neurologicznym czy ruchowym (łącznie z neurologiem), to ma on wciąż problem ze stabilnym siedzeniem, choć zgodnie z normami ma jeszcze na to ostatni tydzień czasu (do ukończenia 9 miesiąca) … Wszystkie lekarki jak jeden mąż twierdziły - super, super, załapie w swoim czasie, świetnie się rusza, fajny jest - ale ostatnia zasugerowała, że chociaż zakłada, że w normie się zmieści z tym siadem, to żeby mu pomóc nie zaszkodzi by fizjoterapeuta pokazał jakieś ćwiczenia usprawniające. A fizjoterapeuta przyszedł i powiedział, że on się dziwi, że lekarze nic nie zauważyli, bo na jego gust Gniewko ma nieco obniżone napięcie mięśniowe w centrum korpusu i dlatego właśnie ma problem z prawidłowym utrzymaniem sylwetki w czasie siedzenia, i że gdyby to wcześniej ktoś zauważył, to już by dawno mogło być skorygowane… A tydzień wcześniej byłam z nim u neurologa dziecięcego, który nic takiego nie zauważył...? Tak czy siak od czwartku próbujemy powtarzać ćwiczenia, które nam pokazał rehabilitant, a i bez tego widać, że postępy są, choć nadal nie osiągneliśmy perfekcyjnego siadu ;)

Jeśli chodzi o pozostałe umiejętności takie jak pełzanie i postawa do raczkowania - zostały opanowane do perfekcji, więc nasze mieszkanie nie ma już przed Gniewkiem tajemnic. Odkrywa wszystkie kąty i zakamarki, a także sam bawi się krążkiem, który sam sobie rzuca i po który sam "biegnie", natomiast gdy jest w domu u swoich dziadków to gania za kotami :) Poza tym turla się niemożliwie, nie da się go spokojnie przewinąć czy wykąpać, bo ciągle przewraca się na brzuch. Opanował też chwyt pęsetowy, który ćwiczy na najdrobniejszych paprocach z podłogi no i gada jak najęty: "mamama", "bababa", "dadada", "gęgęgę", "gagaga", "dziadziadzia", "nienienie". Ewidentnie to ostatnie słowo powtarza gdy jest niezadowolony i jest ono oznaką marudzenia... :)

A poniżej kolejna tura zdjęć z Niemiec…

































12 komentarzy:

  1. czy szczepiliscie Synka przeciw pneumokokom i meningokokom? Bardzo lubie czytac Twojego bloga... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. przeciw pneumokokom tak a przeciw meningokokom zaszczepimy dopiero :) dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  3. A kiedy planujecie szczepic przeciw meningo?

    OdpowiedzUsuń
  4. Mieliśmy to zdaje się w planie szczepienia ok 12 miesiaca, czy tez po 12 miesiacu? Dokładnie teraz nie pamiętam, musiałabym sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam pytanie na ostatnim zdjęciu są puzle piankowe moge wiedzieć gdzie takie kupic?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. np tutaj: http://www.fabrykawafelkow.pl/maty-piankowe-materialowe-edukacyjne-dla-dzieci/6414-mata-play-spots-niebiesko-zolta-879674016491.html :)

      Usuń
    2. Dzięki ��

      Usuń
  6. raczkujący zdolnniacha :) dobrze że już zdrowy. Ja mojego nie szczepiłam na rotawiirusy, położna mi odradziła mówiąc że szkoda pieniędzy skoro karmię piersią - mam nadzieję, że się nie myliła.

    Miło się ogląda Twoje zdjęcia!

    www.xavilove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ćwiczenia na pewno pomogą. Swoją drogą to całe szczęście, że jakiś kolejny lekarz coś jednak zauważył.
    Kochana z tą nianią to dobry pomysł, bo na pracy po nocach długo nie zajedziesz. Nie ma się co tak przemęczać.
    Zdjęcia piękne, zresztą jak wszystkie :) Uwielbiam Twoje prace i szkoda, że mieszkasz tak daleko, bo chętnie bym trafiła z Lil na małą sesję :) :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ha! To i ja trafiłam do Ciebie :) Fajna rodzinka, piękne imiona i cudowne zdjęcia <3 powiedz mi, w jakim wózku wozisz Gniewka? Wygląda na bardzo wygodny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, fajnie Cię to widzieć :) Dzięki za miłe słowa. Wózek to x-lander x-run, a tutaj jego recenzja, gdyby Cię interesowała: http://zuzanna-bloguje.blogspot.com/2014/08/kilka-sow-o-tym-dziwacznym-wozku-czyli.html

      Usuń