17 kwietnia miną dokładnie 3 miesiące od tego pamiętnego dnia, w którym powiłam mego syna pierworodnego. (Powiłam - jak ładnie to brzmi, ha.) Od 3 miesięcy Gniewko jest już po tej stronie brzucha i muszę przyznać, że całkiem się do niego przyzwyczaiłam. A nawet - chyba się w nim zakochałam. W każdym razie jest to uczucie całkiem bliskie zakochaniu. Z tym, że przebywam z obiektem moich uczuć praktycznie 24 h na dobę - z maksymalnie kilkugodzinnymi przerwami, kiedy to zostawiam go pod opieką dziadków. Kiedy z nim jestem - nie mogę się napatrzeć. Taki śliczny, piękny i uroczy jest (kiedy nie płacze ;). A kiedy tracę go z oczu - mam ochotę natychmiast go dotknąć, zobaczyć. Ewidentnie zauroczenie. Choć wcale nie przyszło tak od razu - jak niektóre matki twierdzą. Słyszałam historie o miłości od pierwszego wejrzenia, tuż po porodzie. Ja mojego synka pokochałam odkąd dowiedziałam się, że istnieje jako kilkucentymetrowe stworzenie wewnątrz mojego brzucha, ale dopiero odkąd się urodził kocham go z każdym dniem coraz bardziej.
3 miesiące temu nie wiedziałam co mnie czeka. 3 miesiące temu oglądałam film na tej samej kanapie co dzisiaj, z tą małą różnicą, że Gniewko był w moim brzuchu, a dziś spał w pokoju obok. 3 miesiące temu było mi ciężko zwlec się z łóżka z powodu ciężaru, dziś - z powodu niewyspania. 3 miesiące temu Gniewko było moim wyobrażeniem, dziś jest realny - taki do dotknięcia, pocałowania, przytulenia, oglądania. Puszczający bąki, robiący kupy, sikający po ścianach podczas przewijania, ulewający mlekiem na panele podczas odbijania, kichający, głużący, uśmiechający się, płaczący, oddychający. Realny i namacalny. Każdego dnia myślę jakie mi się szczęście przytrafiło. Chyba wciąż nie do końca w nie wierzę. Że to mój własny syn - prawdziwy, mały, żywy człowiek. Że jeszcze rok temu wcale go nie było. Nawet w zalążku. Nawet odrobinę. Po prostu nie istniał. A dzisiaj istnieje tak bardzo, że ciągle nie mogę się nadziwić. Trochę mnie zawsze śmieszyły matki zachwycające się swoimi dziećmi, takie nieobiektywne i żenująco wiecznie nimi podniecone. No. Wciąż nie wierzę, ale taką matką właśnie się stałam. Żenująco wiecznie zachwyconą - ach och jaki słodziutki Bubusek. Owszem, czasem mnie to moje dziecko irytuje. Przydługie marudzenie bez przyczyny potrafi dać w kość, szczególnie jak się wiele godzin jest z dzieckiem sam na sam. Ale wystarczy jeden uśmiech - i już, wybaczone. Już nie irytuje, już nie mam dość - już jest cacy, piękny i słodziutki.
Co się zmieniło u mnie przez ostatnie 3 miesiące?
- Nie wysypiam się, choć Gniewko w nocy wcale nie daje mi popalić.
- Wróciłam do wagi sprzed ciąży - bez diet i ćwiczeń.
- Mam wiecznie stos rzeczy do prasowania.
- Nie mam potrzeby opróżniać co godzinę pęcherza.
- Widzę swoje stopy zza brzucha.
- Po 9 miesiącach przerwy - znów noszę ciężkie rzeczy (głównie gondolę z Gniewkiem w środku - dwa piętra w dół i z powrotem).
- Rzadziej siedzę przed komputerem.
- Częściej chodzę na spacery.
A co się zmieniło u Gniewka?
- Nie wygląda już jak miniaturowy zawodnik sumo rasy żółtej.
- Nie płacze podczas przewijania. (czasem - sporadycznie mu się zdarzy).
- Uwielbia kąpiele. Zachowuje się w wannie jak w pięciogwiazdkowym SPA - pełen relaks.
- Wyłysiał.
- Przytył - zaczyna przypominać ludzika Michelin. Waży 5600 g.
- Zmienił kolor oczu - z granatowych na niebieskie.
- Urosły mu brwi i rzęsy. Już dawno, ale na samym początku prawie ich nie miał.
- Uśmiecha się. Szczególnie upodobał sobie pluszowy księżyc, którego traktuje jak istotę ludzką.
- Gęga. "Gu," Agu", "Bu", "Me" są na porządku dziennym.
- Pokrzykuje, a czasem się zaśmiewa.
- Odwraca się nagminnie z brzuszka na plecy.
- Będąc na brzuszku potrafi podnieś klatkę piersiową, opierając się na rękach.
- Trzyma włożoną do ręki grzechotkę.
- W pozycji pionowej potrafi utrzymać sztywno główkę.
- Uwielbia wsadzać sobie do buzi swoje piąstki, które namiętnie ciumka.
- Ma coraz lepszy wzrok. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że lepszy niż mamusia (- 5,5 dioptrii, pozdrawiam :)
- Sypia od kilku tygodni znakomicie. Potrafił przespać nawet 9 godzin bez przerwy, choć zdarza mu się obudzić na jedno, nocne karmenie. Póki co - nie narzekam.
Jak mu się podoba po tej stronie brzucha?
Nie wiem, ale wygląda zazwyczaj na całkiem zadowolonego. Chyba zdążył się już zadomowić.
Skąd to znam...? ;) Dobrze napisane! U nas niewielka różnica, trochę mniej umiejętności, trochę więcejstresu i zaskoczenia wcześniactwem, ale reszta... zgadza się;)
OdpowiedzUsuńMelduję, że dres jest ten sam! ;)
UsuńNiemowlaki zdecydowanie powinny wolniej rosnąć :)
OdpowiedzUsuńAż trudno uwierzyć jak ogromnie zmieniają się w ciągu pierwszego roku życia!
Minki robi rewelacyjne, a Wasze foto ze spania świetne :)
Świetna pamiątka ;)
O tak zdecydowanie za szybko rosna ,moja tez sie urodzila 17 tyle,ze czerwca:)
OdpowiedzUsuńJezu, zawsze jak czytam twoje posty to muszę się chociaż troszkę wzruszyć :) Może to przez te hormony:P
OdpowiedzUsuńŚlicznie razem wyglądacie, pozdrawiam :)
http://swiat-mimi.blogspot.com
Oj tak.... znam to wszystko doskonale, ale jak skończy roczek, umiejętności będą jeszcze bardziej zaskakująco cudowne! :) Będzie potrafił coraz więcej rzeczy takich, jak my dorośli, mnie to teraz nieustanie zachwyca i czasem myślę, że zwariowałam, ale jak tu nie podziwiać?? :)
OdpowiedzUsuńSzybko czas leci. Może by wymyślili coś w końcu na spowolnienie tego świata :)
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia jak razem śpicie. taki spokój od Was bije :)
OdpowiedzUsuńCzas ucieka zbyt szybko! Piękne zdjęcia:) u nas 3 miesiace minęły w sobotę i wciaż nie wierzę, że już tyle czasu za nami..
OdpowiedzUsuńZdrowych i Wesołych Świąt Kochana :) :*
OdpowiedzUsuńBobasek śliczny a imię świetne :) Mam braciszka Gniewka :D
OdpowiedzUsuńCudnie! Wspaniałe zdjęcia! Już nie mogę się doczekać mojej kruszynki :) Pozdrawiam, Monika
OdpowiedzUsuń