poniedziałek, 25 sierpnia 2014

7 miesiąc!



7 miesięcy minęło… ponad tydzień temu. A ja - nic nie poradzę, ale wciąż brak mi czasu. Nie odkopałam się dotąd spod sterty zdjęć ślubnych do obrobienia, a doszły jeszcze kolejne… :) Zapowiedziane aż do połowy października… A może i jeszcze dojdą jakieś nowe… Tymczasem zapraszam do oglądania efektów na Zuzanna Fotografuje i mój fanpejdż na Facebooku :)



Mamy za sobą pierwszą próbę podania preparatu mlekozastępczego Nutramigen, zakończoną… fiaskiem. Nie, nie planuję zakończyć karmienia piersią. Po prostu strasznie wolno idzie mi odciagnie mleka i prawdę mówiąc nie mam czasu i chęci tego robić na raty (ściągając po 30 ml za jednym razem)… a w zeszłą sobotę miało mnie nie być w domu ponad pół doby, ponieważ robiłam zdjęcia na ślubie. Postanowiliśmy spróbować z Nutramigenem - niestety Gniewko zareagował histerycznie i za nic nie dał się przekonać. Ociupinkę zmieszanego z moim mlekiem wypił i na tym się skończyło. W rezultacie tego dnia był tylko na wodzie, soczku jabłkowym i słoiczkach… Następnym razem będę się musiała poświęcić i odciągnąć więcej, chyba, że zdarzy się jakiś cud i przekonamy go do Nutramigenu, ale wątpię.



Rozszerzanie diety idzie nam dobrze, chociaż był mały problem. Chyba z glutenem. Powróciły krostki na policzkach, choć nie tak mocne jak kilka miesięcy temu - ale coś ewidentnie jest na rzeczy. Ja już nie jestem na diecie, choć zdecydowanie rzadziej jem jaja i piję jednak mniej mleka. Wydaje mi się jednak, że te zmienione policzki mogły mieć związek z glutenem, który zaczęłam wprowadzać - w za dużych ilościach. Zamiast pół łyżeczki kaszki manny - na 3-eci dzień zafundowałam mu aż dwie! W prawdzie była to już ugotowana kaszka, a nie w proszku, ale jednak - przesadziłam, bo źle zrozumiałam wytyczne. I prawdopodobnie taka była reakcja. Na razie gluten odpuściłam, czekając aż policzki wrócą do normy i są już lepsze. Aktualnie w zastępstwie spróbowałam podać mu kilka razy kaszkę bezglutenową i bezmleczną (żadnych produktów mlecznych też jeszcze nie podawałam).



Gniewko miał już okazję spróbować marchewki, groszku, kalafiora, pasternaku, brokuła, ziemniaka, szpinaku, ryżu, kurczaka, indyka, jabłka, gruszki, jagody, banana, kaszki bezglutenowej i bezmlecznej…no i tej nieszczęsnej kaszy manny. Jestem póki co ostrożna jeśli chodzi o alergeny - śledzę uważnie składy i boję się zbyt dużej liczby składników oraz dodatków typu seler. Kiedy Gniewko porządnie usiądzie mam w planach próby z BLW, ale powinnam chyba najpierw zapoznać się z książką o tej metodzie, a nie mam na to specjalnie czasu. Niestety póki co Gniewko nie siedzi samodzielnie i stabilnie, a jedynie z oparciem, lub podtrzymywany. Chwytanie i wsadzanie sobie przedmiotów do buzi ma za to opanowanie doskonale. No i idą mu kolejne zęby, bo jak wspominałam - dwie dolne jedynki są już z nami od miesiąca :) Ostatni miesiąc to ewidentnie czas dużych zmian - choć może nie ogromnych, bo przełomu w postaci prawdziwego raczkowania jeszcze nie było, a stabilnego siedzenia też póki co - brak.



Ale mamy się czym pochwalić, bo Gniewko:
  • podnosi się często na wyprostowanych rękach
  • odpycha się do tyłu, leżąc na brzuszku z wyprostowanymi rękami
  • bardzo rozwinął się ruchowo i całkowicie swobodnie i szybko obraca się wokół własnej osi
  • zrobił się jeszcze bardziej spostrzegawczy
  • rozwinął chwytanie - potrafi złapać naprawdę niewielkie przedmioty
  • w końcu zaczął porządnie gaworzyć, łącząc ze sobą sylaby! dokładnie w dniu, w którym skończył 7 miesięcy :) ga ga ga, da da da, ba ba ba, a ostatnio, gdy jest niezadowolony mówi - nie nie nie (poważnie!)
  • resztę umiejętności z poprzedniego miesiąca ciągle rozwija i doskonali z każdym dniem
czerwiec 2014. fot. Madzia Garncarek










środa, 6 sierpnia 2014

Kilka słów o tym "dziwacznym" wózku, czyli recenzja X-Lander X-Run ;)



W końcu przyszedł ten czas, że i my przesiedliśmy się na spacerówkę, choć dość niepewnie i bez przekonania. Czemu?

Ponieważ Gniewko jeszcze nie siedzi samodzielnie i stabilnie, a nasz wózek nie rozkłada się niestety całkiem na płasko. Nachylenie jest takie, jak w naszym bujaczku Tiny Love w pozycji siedzącej, więc ostatecznie zdecydowałam się na ten jakże poważny krok, bo Gniewko ledwie mieścił się w gondolce, a w dodatku strasznie go irytowało, że musi ciągle leżeć.



Już jakiś czas temu szykowałam się do napisania recenzji naszego wózka, bo wiele osób pytało mnie o zdanie na jego temat. Stwierdziłam jednak, że do tego potrzebne jest poznanie wszystkich 3-ech jego odsłon (gondolka + nosidło - w naszym przypadku Cybex + spacerówka). Teraz jednak znam już wszystkie jego plusy i minusy i jestem gotowa by Wam je pokrótce streścić.

Jesteśmy posiadaczami wózka X-lander X-run. Jest to wózek przeznaczony dla aktywnych rodziców, reklamowany tu i ówdzie jako wózek do biegania, ale już z instrukcji dowiemy się, że nie do biegania, a do joggingu (czyli hola, hola, nie tak szybko!). My mamy model zeszłoroczny -  w tym sezonie (2014) zmieniły się kolory obić na nieco ciekawsze. Ja w prawdzie od początku celowałam w model grafitowy, stonowany, jednak gondolka z powodu braku innych w sklepie - trafiła mi się w kolorze beżowym.



Na początek opis ze sklepu internetowego:

Idealne rozwiązanie dla rodziców ceniących sobie sportowy styl życia. Lekka rama, specjalnie dopasowane koła i dodatkowy hamulec – to tylko niektóre cechy, dzięki którym wózek zawsze dotrzymuje kroku aktywnym rodzicom.
Najważniejsze cechy wózka X-Run:
  • Lekka rama typu jogger pomoże Ci łatwo przenieść wózek w dowolne miejsca, a jednocześnie umożliwi szybkie przemieszczanie się z dzieckiem.
  • Koła ustawione pod kątem zapewniają stabilność nawet przy większej prędkości.
  • Hamulec ręczny, niczym w rowerze górskim, pomoże zatrzymać Ci wózek nawet przy dużej prędkości.
  • Dzwonek w rączce zadzwoni, gdy tylko będziesz potrzebować poinformować przechodniów, że razem z dzieckiem zbliżacie się i prosicie o ustąpienie miejsca.
  • Duży kosz na zakupy wesprze Cię podczas zakupów i wypraw poza miasto.
  • Pompowane i zdejmowane koła zapewnią amortyzację Twojemu dziecku na najbardziej nierównych terenach

Parametry techniczne wózka X-Run:

  • waga wózka w wersji spacerowej 11,8 kg
  • waga stelaża 8,6 kg
  • waga gondoli 4,2 kg



Zdecydowaliśmy się na ten wózek, bo Mieszko zażyczył sobie wózek do biegania. Jest ich trochę na rynku, ale większość jest jednak droższa, szczególnie te profesjonalne, do biegania maratonów... Nie będę ukrywać, że mnie się z kolei ten wózek spodobał z wyglądu. Rozważaliśmy też zakup wózka Jane Slalom Pro Reverso, który mieli nasi znajomi, ale… chyba ostatecznie bardziej nam się spodobał X-Lander. Poza tym czuliśmy się lekko zagubieni podczas tych poszukiwań wózka - nie do końca wiedzieliśmy czym się powinniśmy kierować, które firmy są dobre, na które cechy warto zwrócić uwagę...

Ostatecznie zrobiliśmy mały research w sieci, czytając opinie użytkowników i okazało się, że jednak plusy znacznie przewyższają minusy i większość ludzi wypowiadała się na temat X-Runa pozytywnie. Poza tym okazało się, że firma X-Lander jest w Polsce bardzo ceniona i popularna - wielu naszych znajomych okazało się być posiadaczami wózków tej firmy. Zauważyliśmy też, że na naszej klatce są same X-Landery. Niestety nikt nie miał naszego, upatrzonego modelu. Przekonała nas jednak niezbyt wygórowana cena jak na wózek do biegania, oraz lekka i łatwa do składania rama, co przetestowaliśmy w sklepie.

Co mogę powiedzieć z perspektywy czasu? Na pewno to, że Mieszko rzadko z nim biega, bo woli biegać bez wózka ;) Ale może przekona się bardziej do spacerówki, bo po pierwsze z gondolką teoretycznie nie powinno się biegać (czy też oficjalnie - joggingować), a po drugie - wózek w odsłonie gondolowej jest dobrych parę kilo cięższy, co dodatkowo utrudnia szybsze poruszanie.

PLUSY:
- cena niewygórowana jak na wózek typu jogger
- ładny design (to kwestia gustu -  mnie się bardzo podoba, natomiast jego dziwaczne koła bardzo zwracają uwagę przechodniów i przez ostatnie pół roku co najmniej 20 razy słyszałam od przypadkowych osób pytanie 'czy aby te kółka nie odpadną?')
- smukła budowa - w porównaniu do większości szerokich "kobył", na które natykam się na mieście
- lekkość - zwłaszcza sam stelaż i wersja spacerowa.
- uchwyt do przenoszenia gondoli - bardzo się przydał do wnoszenia na drugie piętro tam i z powrotem, choć pod sam koniec nie dało się jej nosić wraz z Gniewkiem bo zrobiła się zbyt ciężka
- możliwość wyprania prawie wszystkich elementów obicia zarówno w gondoli jak i w spacerówce
- stabilność jazdy - idealna przy tego typu wózkach
- łatwość składania - to jest bardzo DUŻY PLUS! w połączeniu z lekkością sprawia, że każda kobieta da sobie z nim radę wkładając do bagażnika
- pompowane i łatwo zdejmowane koła - dodatkowy DUŻY PLUS! - jeżeli masz za mało miejsca w bagażniku to zdjęcie jednego czy dwóch kół, a potem włożenie ich na miejsce nie stanowi najmniejszego problemu. Pompowane koła są też plusem w przypadku gdy chcemy dopasować się do podłoża - jeśli jest wyboiście można lekko upuścić powietrza i zwiększymy tym samym amortyzację
- skórzana rączka z regulacją wysokości (naprawdę ładna swoją drogą)
- okienko w daszku, przez które możemy podglądać dziecko
- łatwość i intuicyjność obsługi
- ręczny hamulec (działa średnio, ale ok… czasem się przydaje) i dzwonek (jak w rowerze… też się przydaje ;)
- ładne, niepstrokate i nieoklepane kolory obicia
- kieszonki w większej ilości i w przemyślanych miejscach (trochę mniej w spacerówce, ale widzę, że nowy model jest lepszy pod tym względem, bo ma kieszonkę przy daszku)
- świetnie sprawdza się na wiejskich drogach, w lesie - jeśli upuści się nieco powietrza z kół
- osłonka na deszcz + dwie moskitiery (jedna do gondoli - biała i druga do spacerówki - czarna) w zestawie

MINUSY:
- brak możliwości rozłożenia siedziska na płasko - główny minus, mimo, że Gniewko zasypia bez problemu na częściowo pochylonym siedzisku
- brak możliwości obracania siedziska przodem do rodzica
- nieskrętne przednie koło - niestety taka jest budowa wózka i taka jest cena jego przeznaczenia do biegania. Żałuję jednak, że koło nie jest skrętne, z możliwością zablokowania na czas biegania. Skrętne koło powoduje, że wózek łatwiej się prowadzi, choć ma i minusy (czasem jest zbyt 'obrotny' ;)
- szybko ścierające się opony
- mało poręczny kosz na dole (ciężko dostępny i niezbyt duży)
- trochę za krótki daszek w spacerówce - przyda się blenda lub parasolka, albo pielucha tetrowa ;)
- "podstępne" tylne koła - wózek w prawdzie robi wrażenie smukłego w zestawieniu z większością szerokich "kobył", ale jako, że koła są nachlone pod kątem, to okazuje się być równie szeroki co kobyły, choć nie widać tego na pierwszy rzut oka ;) Niestety zmieszczenie się z nim w wąskich alejkach sklepów z ciuchami czy butami - bywa karkołomne
- wózek mało-miejski, bardziej wiejsko-offroadowy, ale to akurat dla mnie plus ;)


piątek, 1 sierpnia 2014

Apple Pie z polskich jabłek bezglutenowe, bezmleczne, bezjajeczne! #jedzjabłka

Postanowiłam dołączyć się do akcji Postaw się Putinowi - jedz jabłka! #jedzjabłka w ramach sprzeciwu wobec rosyjskiego embarga m.i. na polskie jabłka. Zakupiłam więc rzeczone i postanowiłam upiec z nich szarlotkę w stylu amerykańskim. Wyszło mi coś takiego:


… i jest ona całkiem smaczna! A przez wzgląd na moje ostatnie przejścia (choć od miesiąca jem już praktycznie wszystko, ograniczając wciąż spożycie jajek i mleka w czystej postaci), wrażliwa na problemy alergików oraz matek karmiących alergików - postanowiłam, że będzie jeszcze ambitniej! 

Postanowiłam, że upiekę szarlotkę bezglutenową, bezmleczną i bezjajeczną!
Był moment, że prawie się poddałam, z mąką walającą się po podłodze, dzieckiem ryczącym nieopodal i domagającym się uwagi, jabłkiem rozbryzganym na blacie kuchennym i ciastem poprzyklejanym do wszystkich możliwych powierzchni, ale… udało się! Choć łatwo nie było...

Jak widać...

Inspirowałam się kilkoma przepisami znalezionymi w internecie (zwłaszcza tym), ale zmodyfikowałam je na własne potrzeby. 

Generalnie nie przepadam za mąką pszenną, choć aktualnie nie jadam stricte bezglutenowo. Nie oszukujmy się, ale mąka pszenna jest najmniej zdrową z wszystkich dostępnych mąk. Jeżeli wolicie mąkę glutenową, to bardziej polecam żytnią. Oczywiście kruche ciasto znacznie łatwiej jest zrobić z mąki pszennej, niż jakiejkolwiek innej.... Ale w końcu miało być ambitnie! No i wyszło kruche.

Być może sprawdziłaby się również mąka ryżowa, ale tym razem postawiłam na gryczaną z dodatkiem kukurydzianej (można bez kukurydzianej). Zamiast masła (w końcu miało być bezmlecznie) - skorzystałam z oleju. Tak więc - do dzieła!


Składniki:

Ciasto:
400 g mąki gryczanej (można bez kukurydzianej - wówczas 500 g)
100 g mąki kukurydzianej 
niecała szklanka cukru trzcinowego
1/2 szklanki wody
1/2 szklanki oleju
łyżeczka cukru z wanilią (nie używam wanilinowego, tylko naturalnego)
można dodać 2 łyżeczki proszku do pieczenia (ja nie dodawałam)

Nadzienie:
3 jabłka
ok. 2 łyżki płatków ryżowych (do posypania ciasta)
ok. 3 łyżki dżemu morelowego (nie trzeba)
cynamon

1. Składniki ciasta mieszamy na jednolitą masę


2. Zostawiamy trochę ciasta na dnie miski, żeby móc zrobić z niego później paski na wierzch. Resztę ugniatamy w kulę, ale ważne by wcześniej posypać dłonie mąką, zanim dotkniemy ciasta (jest baaaardzo lepiące, więc dłonie muszą być suche i najlepiej z mąką). Blat i wałek również musimy posypać mąką, aby ciasto się do nich nie przykleiło (koniecznie - nie żałujcie jej!).  Rozwałkowujemy i wycinamy okrąg, który przekładamy do foremki, uprzednio posmarowanej olejem.

3. Ścieramy na tarce jabłka, odsączamy nadmiar soku, dodajemy do nich dżemu morelowego i cynamonu wedle uznania. 

4. Posypujemy ciasto w foremce płatkami ryżowymi, żeby nie nasiąknęło za bardzo sokiem z jabłek, następnie kładziemy na nie nadzienie.

5. Z reszty zostawionego ciasta wycinamy paski i kładziemy na górę dla ozdoby.


6. Wsadzamy do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni na 45 minut.


W międzyczasie sprzątamy syf, który zostawiliśmy w kuchni ;)


A po 45 minutach otwieramy piekarnik i… GOTOWE!


Gniewko w prawdzie nie próbował, ale za to chwali się swoimi dwiema dolnymi jedynkami, które ledwo co wyjrzały mu znad dziąseł ;)